piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 8


- Nie powinnaś tego robić. - Harry przejechał dłonią po moim policzku. Była zimna. Cholernie zimna. Czułam, jak po moim ciele przechodzą dreszcze. Wzdrygnęłam. Ręka loczka zawędrowała na moje pośladki i tam zatrzymała się. Tego było już za wiele. Nie będzie mnie bezkarnie obmacywał. Wymierzyłam mu cios w policzek, zarazem kopiąc w krocze. Widziałam, jak chłopak zgiął się z bólu. I dobrze, niech wie, że to, że jest sławny nie sprawia, iż może robić wszystko bezkarnie. O nie. Teraz zdecydowanie biegłam. Uciekałam od niego. Nie wiem tylko dlaczego. Coś kazało mi się odwrócić i spojrzeć za siebie. Zrobiłam to. Ale tam już go nie było. Wróciłam wzrokiem przed siebie, aby widzieć gdzie biegnę, lecz uderzyłam w coś twardego. Uniosłam oczy do góry i zobaczyłam jego twarz.
- Nie uciekniesz od przeznaczenia.

Obudziłam się cała mokra, zalana potem. Zdecydowanie śnił mi się koszmar. Ale dlaczego uczestniczył w nim chłopak, którego w ogóle nie znam? Co chciał mi powiedzieć, poprzez słowa ,,nie uciekniesz od przeznaczenia"? Nie wiem. Ale czy chciałam się dowiedzieć o co mu chodziło? Z jednej strony byłam ciekawa odpowiedzi, ale jednak obojętność wzięła górę. Wsunęłam stopy w kapcie, które odwiecznie leżą przy łóżku, odpaliłam laptopa i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Nie ma nic lepszego niż przeglądanie informacji z kubkiem gorącej kawy z mlekiem pod ręką. Kiedy już mój napój był przygotowany, wzięłam go i udałam się do pokoju. Postawiłam kubek na biurku i zabrałam się za włączanie internetu. Tylko jaką stronę odwiedzić wpierw? Facebook? Tam jest bardzo dużo informacji, wsiąknę na bardzo długo. Twitter? Tak, chyba tą witrynę włączę jako pierwszą. Ciekawiło mnie co nowego słychać u moich znajomych. Najechałam więc kursorem na ,,najczęściej odwiedzane" i wybrałam tt. Login oraz hasło miałam zapamiętane, więc od razu pokazała mi się strona startowa. Zwykle wpierw przeglądałam tweety, ale tym razem moją uwagę przykuła liczba obserwujących. Byłam z Niallem jedynie na jednej kolacji, a liczba followersów z niecałej liczby 2 tysięcy wzrosła aż do 5 tys.! Nie mogłam w to uwierzyć! Wcześniej wszystkim dawałam ten follow back, bo wiedziałam, jak to jest, kiedy mało osób się odwdzięcza obserwacją ze swojej strony. Ale cholera, jak mam ogarnąć 3000 obserwujących ?! Cóż, może później. Ale teraz aby nie oszukiwać, muszę zmienić swoje bio. A tak mi się podobało, jednak cóż, kłamstwo to nie jest coś, za czym przepadam. Tak więc z : Normal girl with her world. I'll follow back ;) Pozostało jedynie : Normal girl with her own world.
Włączyłam swój profil. Jakoś dziwnie teraz to wyglądało, przyzwyczaiłam się do starego wyglądu, jednak trzeba od czasu do czasu coś pozmieniać. Przyszła kolej na sprawdzenie moich mentions. Jak do tej pory nic się tam praktycznie nie działo, to teraz nie mogłam się połapać o co chodzi. Niektóre osoby prosiły jedynie o follow back. Inni zaś pytali się, co mnie łączy z Niallerem. Gdzie nie gdzie były również hejty na mnie, za to że nie pasuję do niego, bo jestem za brzydka. Pozwoliłam sobie odpisać na te tweety do mnie, który najbardziej mnie obrażały. Jednak nie napisałam nic więcej jak tylko :
-,, Dziękuję za wyrażenie swojego zdania :) "
Przecież ludzi najbardziej denerwuje to, gdy się ich olewa. Tak też robię i ja. Kiedyś, jak zawsze szukając czegoś na twitterze, znalazłam takie fajne zdanie, które w stu procentach mnie opisuje : Optymistycznym akcentem pierdolę wszystko.
Postanowiłam wyłączyć obecną stronę i wbić na fb. Myślałam, że chociaż tam będzie inaczej, ale myliłam się. Czekało na mnie ponad 500 zaproszeń do znajomych. Nie znam tych ludzi, oni nie znają mnie. Szczerze wątpię w zaakceptowanie tego. Niech tam posiedzą. Zaśmiałam się szyderczo. Przejrzałam informacje. Jak Boga kocham, nie wiem kiedy polubiłam fanpage One Direction. A co najlepsze, stronę z informacjami o nich. Postanowiłam je przejrzeć. Moim oczom ukazał się najnowszy post : ,,Chłopcy właśnie weszli do studia aby nagrywać nowy krążek!" Czyli jednak nie oszukał mnie. Chociaż jeden. Uśmiechnęłam się promiennie do laptopa, jak głupia. Jednak podobno robi tak większość nastolatków, więc pocieszająca jest myśl, że nie jestem sama. Postanowiłam jeszcze raz odwiedzić twittera i napisać do Nialla. Zrobiłam to. Weszłam na jego profilm spojrzałam na tweety, ostatni był do mnie. Nic nawet nie retweetował. Napisałam mu jedynie : ,,Miłego dnia w pracy ;) " Wiedziałam, że teraz nie ma jak odpisać, bo jest zajęty. Jednak przejrzałam tweety moich obserwowanych i weszłam jeszcze raz w inteakcje. Odpisał mi. Pomimo tego, że teraz nie ma zbytnio jak, napisał do mnie.
- ,, Jesteś wspaniałą dziewczyną ;) Nie mogę się doczekać piątku! :) xx"
Miałam tą świadomość, że zaraz znowu zapewne polecą hejty pod moim adresem, jednak olałam to. Wyłączyłam laptopa i poszłam wziąć prysznic. Dzisiaj muszę odwiedzić Tiffany w szpitalu, przecież jej to obiecałam.

Wsunęłam do kieszeni rurek swojego iPhona, a w drugą kieszeń trochę drobnych. Wyszłam z domu. Udałam się na przystanek, czekając na swój autobus, kiedy podeszły do mnie jakieś dwie dziewczyny.
-To Ty byłaś wczoraj z Niallem? - Czułam, jak ilustrują mnie wzrokiem.
-Owszem, ja. - wyjęłam dłonie z kieszeni. Nie ładnie było tak rozmawiać z innymi trzymając ręce w kieszeniach. Już myślałam, że będą chciały abym dała mu spokój, czy coś.
- Mogłabyś załatwić dla Nas follow od niego na tt? - jedna z nich wysunęła rękę w moją stronę, w której trzymała kawałek papieru. - to dla nas ważne. Z resztą jak dla każdej Directioners. A Ty jesteś jedną z nas?
- Nie, nie jestem. W sumie, to wszystko to jest jakiś przypadek i tyle.- wzruszyłam delikatnie ramionami.- Szalona historia. - Zaśmiałam się cicho pod nosem.  Mój pojazd wreszcie po mnie przyjechał.
-Przepraszam Was, ale ja już muszę iść. - uśmiechnęłam się przepraszająco i wsiadłam do środka. Usiadłam na jedym z siedzeń i spojrzałam na kartkę, którą przed chwilą dostałam. I pomyśleć, że takie same piszą Tiffany i Kate. Szkoda tylko, że one nic nie dają. Schowałam świstek papieru do kieszeni, gdzie znajdował się telefon.

Wysiadłam na przeciwko szpitala i od razu poszłam do pokoju, gdzie leżała Tiffany. Zapukałam w drzwi, jednak usłyszałam jedynie śmiechy. Uchyliłam je delikatnie. Myślałam, że te dźwięki wydają moje dwie przyjaciółki, jednak na sali leżała jedynie Tif oraz jakaś dziewczyna.
-Cześć Maggie ! - powitała mnie mocnym uściskiem.- To jest Darcy.- ręką pokazała mi postać, z którą przed chwilą tak się śmiała.- Darcy poznaj Maggie.
- Hej - uścisnęłam dłoń nowo poznanej koleżanki.
- Siemka - odpowiedziała mi uśmiechem, ściskając moją rękę i machając nią delikatnie. Usiadłam na stołku obok łóżka Tiffany, ale tak aby nadal móc widzieć Darcy.
- No więc opowiadaj! Jaki on jest ? - przyjaciółka usidła po turecku, twarzą do mnie. Widocznie zaciekawiona moją odpowiedzią.
- Cóż, jest chyba jedynym chłopakiem jakiego znam, który umie ubrać się na luzie, ale elegancko. Poza tym zdecydowanie należy do grupy dżentelmenów.
- Widzisz?! Widzisz?! Mówiłam Ci, że Mag poznała Horana ! - dziewczyna zaczęła podskakiwać z mojego szczęścia.- Kiedy kolejne spotkanie ? Masz jego numer? Obserwuje Cię na twitterze? Załatwisz i dla mnie follow od niego?
Zaczęłam się śmiać.
- Spokojnie, powoli. Ja nie ucieknę, więc nie musisz się tak śpieszyć z tymi pytaniami. - puściłam do niej oczko- No więc jesteśmy umówieni  na jutro. Nie, nie mam jego numeru. Nie wiem czy mnie followuje, nawet nie zwróciłam na to uwagi.- zachichotałam.- ale myślę, że tak. I owszem, mogę go o to poprosić. Od Stylesa też? - uniosłam prawą brew ku górze. Wiedziałam, że zależy jej na tym jeszcze bardziej niż na obserwacji od Nialla.
- Też pytanie ! - Tiffany spojrzała na Darcy. - Dla Ciebie też?
- O ile nie byłby to problem, byłabym wdzięczna. - dziewczyna była widocznie zawstydzona, że mnie o to prosi. Na jej policzkach pojawiły się delikatne, czerwone wypieki.
- Jakiż tam problem. - machnęłam delikatnie ręką.- Tylko musisz dać mi wpierw swój nick. - wróciłam wzrokiem do Tif. - A co z Tobą, wiadomo coś?
Zauważyłam, jak dotychczasowy uśmiech na jej twarzy blednie. Spóściła wzrok i zaczęła bawić się poszewką na kołdrę
- Maggie, nie będę Cię oszukiwać. Ani Ciebie, ani Kate. Ona ma przyjść dopiero pod wieczór, więc wtenczas jej powiem. Jak wiesz, zasłabłam. Postanowili zostawić mnie na obserwacji i przebadać. Ponoć profilaktycznie. Ale gdyby nie to, nie dowiedzieli by się, że mam raka.
Bez słowa wstałam i przytuliłam ja mocno. Najmocniej jak potrafiłam.
-Zobaczysz, że będzie dobrze. Przecież masz mnie, Kate, rodziców. Nie możesz nas tak zostawić, a już na pewno nie w tak młodym wieku. To nie jest jeszcze pora na Ciebie. Musisz żyć, masz po co, masz dla kogo. Nie wolo Ci teraz tracić nadziei.
Moje przemówienie zapewne trwałoby jeszcze dłużej, gdyby nie dźwięk mojego iPhona. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, a tam wiadomość od Kate.
-,, Czy Ty widziałaś, co dzieje się na tt?! x"
-,,Obecnie nie ma mnie w domu. Co tam jest ? xx"
- Niall? - Tiffany spojrzała na wyświetlacz.
- Nie, Kate. Coś jest ponoć na twitterze.
Przyjaciółka spojrzała na dziewczynę, z którą leżała na jednej sali.
-Darcy, czy Ty przypadkiem nie miałaś darmowego internetu w telefonie?
-Jak najbardziej. - dziewczyna podała mi swój telefon- Proszę, wchodź i sprawdzaj co tam się dzieje.
Wzięłam od niej urządzenie, wrzuciłam odpowiednią stronę i zalogowałam się.
- I co? Co tam jest ? - Tif widocznie nie mogła doczekać się odpowiedzi.
- O kurwa! - zakryłam sobie twarz ręką. - Mam ponad 30 tysięcy obserwujących !
Weszłam na profil mężczyzny, z którym się wczoraj widziałam. Jego ostatnia wiadomość :
- ,, Proszę, zacznijcie obserwować tą jakże wspaniałą dziewczynę, jaką jest @RealMaggie ! "
Był sprzed 5 minut. Postanowiłam porozmawiać z nim w prywatnych.
- ,, Już wróciłeś z pracy, że tweetujesz? Czy mała przerwa? Haha xx"
Słyszałam, jak dziewczyny rozmawiały. Jednak ja miałam w ręku dostęp do świata, dostęp do Irlandczyka. Po chwili zobaczyłam, że mam nową wiadomość w prywatnych. Odpisał mi.
- ,,Yeah, wróciłem 5 minut temu ! Masz może ochotę na spotkanie? :) Mogę przyjechać! "
Spojrzałam na dziewczyny.
- Chce się ze mną spotkać!
Nie usłyszałam nic innego, jak pisk. Ale nie ze strachu,  radości.
- ,,Oczywiście, że tak! Tylko nie ma mnie teraz w domu. Jestem w szpitalu. Dzwoń : 837194299
Postanowiłam wejść do niego na profil i zobaczyć, czy mnie obserwuje. Owszem. Ale ja go nie. No to teraz się już to zmieni - pomyślałam, i nacisnęłam delikatnie ,,obserwuj".  Wyszłam z przeglądarki i podziękowałam dziewczynie za pożyczenie mi go. Chwilę później rozległ się dźwięk sygnału sms'a. Tego numeru jeszcze nie miałam na liście. Otworzyłam go.
- ,,Co Ci się stało ?!"
- ,, Mi nic ;) Jestem w odwiedzinach u przyjaciółki. Szpital na Hallem Street. Oddział dziecięcy, sala 5. Przyjeżdżaj :) "
- Dziewczynki, zaraz chyba będziemy miały gościa. - uśmiechnęłam się łobuzersko, ale zarazem promiennie. One domyśliły się o kogo chodzi, bo jakby na zawołanie zaczęły poprawiać swoje fryzury, co strasznie mnie rozbawiło.
___________________________________________
Przepraszam, że tak dawno nic nie dodawałam, ale po prostu nie miałam na to czasu. Niby człowiek nic nie robi, a wiecznie czasu brak ;<

+ Z góry pozdrawiam swoją podobno ,,fankę" Kamilę, która zmusiła mnie do napisania kolejnego rozdziału. W sumie gdyby nie ona, to napisałabym go dopiero za tydzień.

Mam nadzieję, że się podoba ;)

środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 7


Poszłam aby otworzyć jej drzwi. Nie zdążyłam powiedzieć nawet zwykłego ,,cześć", kiedy ona złapała mnie mocno za ramiona i spojrzała prosto w oczy, jakby stało się coś bardzo złego.
- Tylko mi nie mów, że On zaprosił Ciebie na randkę?!
Kate miała widocznie powiększone źrenice. Gdyby nie to, że przed chwilą wypowiedziała to zdanie, pomyślałabym, że coś się stało z Tiffany. Jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej. Ale to chyba najwyższy czas, abym zobaczyła. Zamiast cokolwiek jej odpowiedzieć, po prostu uśmiechnęłam się promiennie. Najwidoczniej zrozumiała mój przekaz, gdyż puściła mnie z uścisku i bez słowa skierowała się w stronę mojego pokoju. Poszłam za nią. A gdy już do niego weszłam, wstała na przeciwko szafy z rękoma założonymi na biodra. Widocznie zastanawiała się nad tym ,,w co mnie dzisiaj ubrać". Dla niej było to już normalne, przed każdą moją randką z jakimś nowym chłopakiem pomagała mi się ubrać. Zdawała sobie sprawę z tego, że ja nie mam pomysłów jak się ubrać na takie spotkanie. Kiedyś przyszła do mnie wraz z Tiffany. Wszystkie ubrałyśmy się w stroje, które założyłybyśmy na spotkanie z chłopakiem. One wyglądały olśniewająco. A ja? Po prostu przedobrzyłam z dodatkami. Z ubraniami też. Jak to one powiedziały :  ,, w dzisiejszych czasach nie nosi się skarpetek do szpilek". Cóż, to tylko wskazuje na to, że powinnam żyć w innych czasach, a nie dzisiaj. Nie pasuję do dzisiejszego świata i tyle. Ale w sumie, jakoś nie za bardzo się tym przejmuję. Ja jestem sobą i tyle. Usiadłam na brzegu łóżka, wpatrując się w ruchy mojej przyjaciółki. Doskonale wiedziała co gdzie leży. Wyjęła z szafy moją małą czarną. Jeszcze  nigdy nie miałam jej na sobie. Kupiłam ją kiedyś tylko dlatego, bo moja mama w telewizji usłyszała, że ta sukienka jest podstawą w każdej szafie. No to skoro dała mi na nią pieniądze, to czemuż miałabym nie skorzystać? Kate do sukienki dobrała złote platformy i dwie duże bransoletki tego samego koloru. Zajrzała do szuflady z torebkami i zdecydowała, że pasować do tego będzie nic innego, jak mała, również czarna kopertówka. Cały zestaw położyła na moim łóżku.
-Cóż, myślę że zadanie jest w połowie wykonane. Jeszcze pozostał makijaż.
Dziewczyna podeszła do toaletki, stojącej po prawej stronie okna. Dookoła lustra były poprzyklejane zdjęcia moje z przyjaciółkami. Zaś na blacie znajdowały się moje ulubione perfumy, tusz do rzęs oraz antyperspirant. Reszta kosmetyków była pochowana w szufladkach.
-Czekaj! Zapomniałam o najważniejszym. Jeszcze nie brałam kąpieli ! Ty tu posiedź, poprzeglądaj moje zbiory a ja za moment przyjdę.
Szybko wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam dokładny prysznic. Wytarłam delikatnie głowę, tak aby była jeszcze lekko mokra i Kate mogła łatwiej ułożyć moją fryzurę. Założyłam bieliznę i poszłam do swojego pokoju.
-Oddaję się w Twoje ręce.
Puściłam do niej oczko i usiadłam w fotelu przy toaletce. Znajdowały się już na niej różne kosmetyki. Część moich, trochę jej. Dziewczyna zaczęła od suszenia moich włosów.
- To jak dzisiaj będą wyglądały moje włosy? - uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Będą proste. Idealnie będą pasowały. Masz je długie, więc ładnie będą opadały na twoich ramionach. Już sobie wyobrażam!
Przyjaciółka po suszeniu zabrała się za prostowanie ich. Kiedy już skończyła, musiałam przyznać, że naprawdę mi pasowały. Grzywka skierowana w prawą stronę i długie kosmyki opadające na ramiona, to było coś, co naprawdę dodawało mi uroku. Pierwszy raz spodobało mi się to, co mi zrobiła. Wcześniej nie przypadało to zbytnio do mojego gustu. Ale teraz, jak jeszcze wyobraziłam sobie jak będę wyglądała jeszcze w tej sukience... Kurczę, chyba zmienię orientację i poszukam sobie panny o podobnym wyglądzie!
Nawet się nie obejrzałam, a Kate zaczęła malować mi paznokcie. Spojrzałam na rękę. Tak jak myślałam, koloru czarno-złotego. Ale to nie były zwykłe pionowe kreski. Nie. Malowała mi je pod ukosem. Tzn. paznokieć pod ukosem pomalowany dwoma kolorami. Miała wyobraźnię, naprawdę ! Jeszcze nigdy nie widziałam takich u nikogo. Widać, że się starała. Początkowo nie chciałam przerywać jej pracy, ale nie wytrzymałam.
- Wiadomo co z Tiffany? - dziewczyna nie przerywała swojej roboty.
- Dzisiaj mają robić jej tomografię, tylko tyle wiem. Dzwoniłam do niej. Powiedziała, że czuje się dobrze. Tylko to szpitalne jedzenie. - zaśmiałyśmy się.- ona przecież je za trzech, więc jest wiecznie głodna. Ale mowiła, że jak rodzice przychodzą, to kupują jej coś na ząb. Poza tym pytała się o Ciebie. Jednak powiedziałam jej, że sama do niej zadzwonisz albo przyjdziesz i opowiesz. Tak będzie najlepiej. Ja jeszcze coś pokręce i ... Cholera ! - Kate sięgnęła po zmywacz i wacik. - pomalowałam za dużo.
- Bywa, ale na tym się przecież świat nie kończy. -  posłałam jej ciepły uśmiech.
- Świat może i nie, ale Ty masz jeszcze zaledwie półtorej godziny ! A w tym czasie muszę zrobić Ci makijasz, a Ty jeszcze musisz mi się pokazać w kreacji. Co, jeżeli będzie niedobra ?! Cała robota od początku!
Pokiwałam głową z niedowierzaniem. Ona zawsze była taką pesymistką, co mnie trochę denerwowało.
- Dlaczego miałaby być zła? Przestań, w najgorszym wypadku pójdę w piżamie. 
Zaśmiałyśmy się obie. Dobrze wiedziałam, że gdyby tak miało być, to najprawdopodobniej odwołałabym to spotkanie. Dziewczyna aby nie marnować czasu, zabrała się za robienie mi makijażu. Delikatnie wydłużyła mi rzęsy. Usta pomalowała jasno-różową pomadką.
- Dobra, a teraz nałóż to, co Ci przygotowałam. Zobaczymy efekt końcowy.
Bez słowa, posłusznie wstałam i poszłam założyć to, co mi kazała. Kiedy byłam już gotowa, stanęłam przed nią.
- I jak? 
Uśmiechnęłam się promiennie. W tym momencie poczułam się tak jak inne dziewczyny. Normalnie. Tak jak te, które nie mają kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Które nie martwią się o nic. Czułam się co najmniej o dwa lata młodsza.
- Wyglądasz cudownie ! - Kate podeszła do mnie i poprawiła kosmyk włosów, który leżał oddzielony od wszystkich innych.- Jeszcze tylko poprawię tego paznokcia i możesz iść.
Puściła do mnie oczko, a ja usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Dziewczyna wzięła się do roboty i już po niespełna pięciu minutach byłam już gotowa do wyjścia. Wzięłam głębszy oddech.
- No to nie ma już odwrotu. Zostało mi zaledwie dwadzieścia minut. Nie wystawię go. - wyszłyśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz, który wrzuciłam do torebki. Pożegnałam się z nią i poszłam na przystanek. Mój autobus przyjechał po chwili. Wsiadłam do niego, jak zawsze było pełno ludzi. Nie dziwiłam się zbytnio, o tej porze dużo osób kończy pracę, więc wracają do domu. Usiadłam na jednym z przedostatnich siedzeń. Co jak co, ale słuch to ja miałam bardzo dobry więc doskonale słyszałam słowa chłopaków z końca autobusu. Nie powiem, aby były to dość przyjemne słowa. Ledwie powstrzymywałam łzy. Jednak myśl, że za chwilę mam się spotkać z osobą światowej sławy, powstrzymywała mnie od tego. Jedynie to. Wbiłam wzrok w szybę. Kiedy autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku, oni wysiedli. Spojrzałam na każdego z nich. A chłopak, który szedł na końcu, to nie był nikt inny jak Jon! To dlatego te niemiłe komentarze pod moim adresem ! Bydlak i tyle.  Dzięki Bogu drzwi zamknęły się za nim zarówno w tym pojeździe jak i w moim życiu. Następny przystanek był moim. Tam miałam wysiąść. Poczułam malutkie motylki w brzuchu. Stresowałam się trochę. No bo o czym mam z nim rozmawiać? Jedynym tematem do rozmowy było zdrowie Tiffany. Nic więcej. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To już tu. Wyszłam z autobusu i skierowałam się w stronę restauracji, w której umówiliśmy się. Kiedy podeszłam pod właściwy adres, przed drzwiami stał mężczyzna.
- Na jakie nazwisko jest wynajęty stolik?
Spojrzał na listę, którą trzymał w ręce. Nie wiedziałam jak chłopak, z którym się umówiłam ma na nazwisko. Może podał inne? Albo po prostu żartował sobie ze mnie?
- Horan.
Usłyszałam za sobą czyjś głos. Odwróciłam się. Stał tam. Włosy  postawione na żel do góry, ale nie w stylu irokeza czy coś. Rozmierzwione. Niczym grzywa u lwa. Pasowało mu. Ponadto miał na sobie białą bluzkę, widać że sam prasował, bo w niektórych miejscach niedoprasowana. Do tego jasne dżinsy i białe adidasy za kostkę. Muszę przyznać, że mi się podobał. Nie odezwałam się słowem. Doszłam do wniosku, że to on powinien się przywitać, nie ja. Posłałam mu jedynie ciepły uśmiech.
- Cześć. - wziął delikatnie moją dłoń i pocałował jej wierzch.- Jestem Niall.
- Hej. - kiedy pocałował moją rękę, poczułam się nieswojo ale zarazem szczęśliwa. Jeszcze nikt tego nie robił. Wydawało mi się, że to już wyszło z mody, a tu takie zaskoczenie. Naprawdę byłam pod ogromnym wrażeniem. - Miło mi Cię poznać, ja jestem Maggie.

Blondyn ruchem ręki zaprosił mnie bym weszła do środka lokalu. Skinęłam jedynie głową i uczyniłam to. Jak się okazało, on też lubił siedzieć pod oknem, gdyż zamówił nam tam właśnie stolik. Kiedy miałam usiąść, przysunął mi krzesło. Widać było, że ma maniery dżentelmena, a ja to bardzo cenię. Kelner przyniósł nam menu. Wybraliśmy to samo jedzenie. Mieliśmy podobne gusta. Rozmawiało się naprawdę dobrze, straciłam rachubę czasu. Kiedy spojrzałam na zegarek, była już 21:30. Późno, powinnam już się zbierać. I tak przegadaliśmy 4,5 godziny.
- Przepraszam Cię bardzo, ale ja muszę się już zbierać. - delikatnie wstałam od stolika. - Jest już późno, mama pewnie się o mnie martwi. - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- No tak, nerwy mamy są najważniejsze.- posłał mi ciepły uśmiech.- Podwiozę Cię.
- Ależ naprawdę nie trzeba, są przecież autobusy.
- Żartujesz? O tej porze nie wiadomo co może się stać. Wiesz jak jest w dzisiejszych czasach. Na każdym kroku może coś się stać. Nie wybaczyłbym sobie tego, gdybym się dowiedział, że przeze mnie stała Ci się krzywda.
Niall dał znać kelnerowi, że prosi o rachunek. Wyjęłam z torebki portfel.
- Co Ty robisz? 
Chłopak spojrzał wpierw na mnie, później na moją dłoń, a raczej na to, co w niej trzymałam.
- Mam zamiar zapłacić.
- Chyba sobie żartujesz? To ja powinienem płacić, nie kobieta. Schowaj to.
- Ale Niall ... -  tak, on życzył sobie abyśmy przeszli na ,,ty".
- Nie Niall, zrób to, o co Cię proszę. 
Kelner przyniósł to, o co go poproszono. Chłopak zapłacił za Naszą kolację. Wyszliśmy z lokalu. Ja powoli zaczęłam się kierować w stronę przystanku autobusowego, aby nie musiał mnie podwozić co domu.
- Chodź, chodź. -  poczułam dłoń na swoim biodrze. - Obiecałem Cię podwieźć.
- Naprawdę nie trzeba, uwierz mi. Już dość na mnie wydałeś. A teraz jeszcze będziesz marnował paliwo.- pokręciłam delikatnie głową.
- Nie przesadzaj, to nic takiego.
Podeszliśmy do jego samochodu. On, jak przystało otworzył mi drzwi od strony pasażra. Wsiadłam posłusznie. Po chwili on siedział już obok mnie, za kierownicą.
- To gdzie mam jechać?
- Cavendish Street 17 - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się ciepło.
- Już się robi. - odpalił silnik i ruszył.
Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
- To tutaj. - usłyszałam jego głos. Nawet się nie obejrzałam a byliśmy na miejscu.
- Czas dobiegł końca. - powiedziałam z wyraźnym smutkiem w głosie.
- Dzisiaj tak. Kiedy jeszcze się spotkamy? - uśmiechnął się do mnie ciepło i założył mój błąkający się po twarzy kosmyk włosów za ucho.
- A kiedy masz czas?
- Hmmm, jutro odpada, bo cały dzień siedzę w studiu i nagrywamy płytę z chłopakami. Może w piątek o tej samej porze?
- Mi pasuje. - posłałam mu promienny uśmiech.
-Przyjadę po Ciebie.
- Okej, będę czekała.
Pocałowałam go delikatnie, z lekką niepewnością w policzek i wysiadłam z samochodu, stanęłam na schodach domu. Machałam mu na pożegnanie dopóki nie znikną na skrzyżowaniu ulic. To był najpiękniejsz dzień w moim życiu.
Weszłam do mieszkania. Na stole czekała już na mnie kolacja.
- Zjesz coś kochanie? -  mama pokazała się z kuchni.
- Nie dziękuję mamo, jestem już pełna.- Ona spojrzała na mnie, od nóg do głowy.
- A gdzieś  Ty była? - kobieta była wyraźnie zdziwiona.
- Na randce. - na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech.- Z najlepszym facetem na świecie.
Zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i myślałam. W końcu zwlekłam się z niego i wbiłam na tt. A tam przybyło mi ponad tysiąc obserwujących! Otworzyłam interakcje, a moim oczom ukazał się tweet Nialla :
- ,,Dziękuję za dzisiejsze spotkanie @RealMaggie !"
Od razu zabrałam się za odpisywanie :
- ,, To raczej ja dziękuję! Było wspaniale! :) "

Zamknęłam pokrywę laptopa. Poszłam wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam się spać. Jutro muszę o wszystkim opowiedzieć dziewczynom, czeka mnie dużo mówienia. Także muszę się wyspać. Na sen nie czekałam długo. Po chwili leżenia zasnęłam.

________________________________________________

Jak też obiecałam, dodaję rozdział dzisiaj. Długi. Wyjątkowo długi ^-^
Teraz pytanie, czy chcecie kolejne części, czy nie?
Nie wiem czy mam pisać  dalej, bo poprzedni post skomentowała zaledwie jedna osoba :c

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 6


Promienie słoneczne przedzierały się do mojego pokoju, pomimo iż okna były zasłonięte żaluzjami. Lekko uchylone, aby w pokoju nie było jak w grobowcu. To wszystko wystarczyło, abym się obudziła. Przecież nikt nie lubi, jak świeci mu się prosto w oczy. No cóż, wiedziałam, że i tak już nie zasnę. Usiadłam na łóżku, i spuściłam z niego nogi, które szybko odnalazły leżące na swoim miejscu kapcie. Przeciągnęłam się i ziewnęłam głośno. Byłam sama  w domu. Mama jak zawsze w pracy. Zawsze na rano. Rzadko się zdarzało, aby miała na popołudnie. Ale taka praca pielęgniarki. Zawsze w gotowości. Zaś tata... Cóż, on twierdzi, że najbardziej się dla Nas poświęca. Wyjechał za granicę, w poszukiwaniu ,,lepszego życia". Szkoda tylko, że nie wie, że my z mamą nie jesteśmy aż tak głupie. Moja rodzicielka ma dużo znajomych, część z nich wyjechała tam, gdzie obecnie żyje mój ojciec. Do Irlandii. Dzięki nim wiemy, że on ma tam kogoś. Większość osób przejęłaby się tym bardzo. Jednak dla Nas jest to obojętne. Wpłaca mamie pieniądze na konto na czas, na święta przywozi prezenty. Czego chcieć więcej? Jak dla  mnie niczego. Jestem już w takim wieku, kiedy nie potrzebuję go, jedynie kieszonkowego.  Tak, teraz zdecydowanie mogę powiedzieć, że jestem materialistką. Pieprzoną materialistką. Jednak dzisiejszy świat opiera się wyłącznie na pieniądzach. Czy wychodząc z domu, idziesz bez pieniędzy? No właśnie nie. Na każdym kroku są one potrzebne. Także zbytnio się nie dziwię, dlaczego jestem taka a nie inna. To wpływ środowiska tak działa i tyle. W końcu zwlokłam się z tego łóżka i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam mleko. Tuż obok chłodziarki, w półce znajdowały się płatki. Wzięłam je i położyłam na stół. Mleko nalałam do miseczki i podgrzałam w mikrofalówce. Kiedy urządzenie zaczęło pikać, oznajmiając mi, że moje jedzenie jest już niemalże gotowe, wyciągnęłam je ze środka, postawiłam na stół. Usiadłam przy nim i nasypałam moich ulubionych płatków. W zasięgu ręki leżał pilot. Widocznie mama oglądała coś uszami, robiąc coś w kuchni. Wzięłam go i włączyłam plazmę, wiszącą na ścianie w salonie. Gdyby nie to, że mamy kuchnię połączoną z salonem, i właściwie nawet nie wiadomo, gdzie kończy i zaczyna się drugie, zapewne  nie mogłabym uruchomić telewizora. Musiałabym przenieść się do pokoju. A dzięki temu jest wygodniej. Między innymi za to dziękuję tacie. Że wybrał taki a nie inny plan domu. Kiedy wreszcie pokazał się obraz,  zauważyłam, że mama oglądała nic innego jak programy kulinarne. I dlatego pilot znalazł się tam a nigdzie indziej. Przełączyłam kanał. Dziwnym trafem, włączając stację muzyczną trafiłam na ,,One Direction". Zostawiłam. Przyglądałam się każdemu po kolei. Bez wątpienia, byli przystojni. A jeszcze ta muzyka. Nie wiem dlaczego wcześniej nie przepadałam za nimi. Wydają się fajni. Spojrzałam na Nialla, który właśnie śpiewał i przypomniało mi się. Przecież mógł mi już odpisać ! Zostawiłam jedzenie oraz włączony telewizor i pobiegłam do swojego pokoju. Odpaliłam laptopa i od razu włączyłam twitter'a. Sprawdziłam skrzynkę, a tam wiadomość. Otworzyłam ją. Była od blondyna! Od razu ją przeczytałam :
- Cześć! :) Naprawdę się cieszę, że zdecydowałaś się do mnie napisać! Jak z Twoją koleżanką? Martwię się, czy nic się jej nie stało! Nialler xx

Wiedziałam. Po prostu wiedziałam, że to o nią mu chodzi, a nie o mnie. Zdenerwowałam się trochę. Ale postanowiłam, że odpiszę mu. Nie będę taka. On się przejmuje zdrowiem Tiffany, a to przecież moja przyjaciółka. Życzę jej jak najlepiej. Może coś z tego będzie? Zaśmiałam się cicho sama do siebie.
- Póki co, nic nie wiadomo. Jest w szpitalu na obserwacji. Mają robić jej jakieś badania. Tyle wiem.

Weszłam na stronę główną. A tam jeden wielki spam do Nialla. Także albo był, albo dodał jednego tweeta i uciekł, aby nie odpisywać. Miałam nadzijeję, że jednak był. Przynajmniej byśmy porozmawiali normalnie. Weszłam w interakcje, a tam jak zawsze, 6 osób zaczęło mnie obserwować i jeszcze nasza rozmowa z Kate sprzed dwóch dni. Nic innego. Pomyślałam,że już mógł odpisać. Znowu otworzyłam skrzynkę odbiorczą i nie pomyliłam się. Odpisał mi. Moim oczom ukazały się dwa zdania :
- Może miałabyś ochotę na spotkanie? Byłoby mi bardzo miło!

Od razu zabrałam się za pisanie odpowiedzi :
- Oczywiście! Gdzie i o której mam się pojawić?

W drugiej zakładce otworzyłam YouTube. Wpisałam w wyszukiwarkę hasło : ,,One Direction" i otworzyłam pierwszy teledysk, który mi wyskoczył. To zdecydowanie nie był ten, który oglądałam niedawno. W tamtym śpiewali : but I need that one thing , zaś tutaj wyraźnie słyszałam zdanie : you don't know you're beautiful. W sumie obie piosenki bardzo łatwo wpadały w ucho i już po niespełna 2 minutach zaczęłam nucić jedno zdanie. Byłam ciekawa komentarzy, wiec zjechałam nieco w dół. Moim oczom ukazała się liczba wyświetleń teledysku. Nie mogłam uwierzyć, że jest on aż tak bardzo popularny. To było niesamowite, że chłopak, który jest tak popularny chce się ze mną spotkać. Nie mogłam w to uwierzyć. Włączyłam z powrotem tt w poprzedniej zakładce. Po raz kolejny sprawdziłam skrzynkę. I znowu była tam odpowiedź.
- Jestem pewien, iż w Zachodzącym Słońcu powinno Ci się spodobać! Byłaś tam kiedyś? Jeśli nie, masz teraz okazję! Dzisiaj o 17, to chyba dobra pora?!

Słyszałam o tym miejscu. Jednak nigdy tam nie byłam. Na otwarciu podobno nie mieli miejsca dla gości, tyle przybyło osób. Muszę przyznać, że jest to lokal wyższej klasy, gdzie nie przychodzą tacy zwykli przechodnie. Cóż, trzeba będzie wziąć więcej pieniędzy ze sobą, bo ceny pewnie też mają dość ładne. Będę musiała poprosić mamę o wcześniejsze kieszonkowe. Powinna się zgodzić. Nie chciałam dalej trzymać chłopaka w niepewności, więc odpisałam mu :
- Jeszcze nigdy tam nie byłam, ale dzisiaj to się chyba zmieni :) Tak, o 17 będę na miejscu. Do zobaczenia ! xx

Kiedy tylko nacisnęłam przycisk ,,wyślij" , zamknęłam pokrywę laptopa, co wiązało się z jego uśpieniem. Spojrzałam na zegarek. Miałam zaledwie 3 godziny do spotkania! Napisałam sms'a do Kate :
- Błagam, pomóż mi! Mam dzisiaj spotkanie, ale nie wiem co na siebie włożyć! Przyjedź, proszę! Maggie xx

Otworzyłam szafę w poszukiwaniu jakichkolwiek ubrań, które nadawałyby się na randkę (?). To chyba była randka. No bo skoro on zaprasza mnie do takiego ekskluzywnego miejsca, no to raczej to jest randka. Przynajmniej mi się tak wydawało. Nie wiem jak dla niego. Kiedy przejrzałam zaledwie 1/3 mojej garderoby, usłyszałam dźwięk dzwonka. Nie musiałam długo czekać na przybycie mojej przyjaciółki.

____________________________________________

Przepraszam, że ostatnio tak mało piszę i rzadko kiedy dodaję nowe rozdziały. Ale u mnie ostatnio dużo się dzieje. Mam na to mało czasu ;< Jednak dzisiejszy dzień mam wolniejszy, więc dzisiaj dodam rozdział 6, zaś już jutro dodam kolejny ^-^ 

Ponadto chciałabym Wam bardzo mocno podziękować ! :-* Bloga założyłam równo 11 dni temu, a tu już grubo ponad 1000 wyświetleń ! Jesteście wspaniali!  Poza tym dzięki liczbie komentarzy, jaka pojawiła się na blogu, mam motywację do dalszego pisania :3 

Mam nadzieję, że moje opowiadanie chociaż trochę się Wam podoba i nie odwiedzacie mnie tylko dlatego, aby nie było mi przykro :D

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 5

-To na co my jeszcze czekamy?! - Kate od razu wstała z ławki i wzięła mnie za rękę, ciągnąc delikatnie w swoją stronę, abym szybciej wstała i udała się wraz z nią do naszej przyjaciółki.
- Wiadomo chociaż na jakim oddziale leży? A numer sali? - spojrzałam z zaciekawieniem na towarzyszkę.
-Przecież Tiffany nie ma jeszcze 18-stu lat. Jest na dziecięcym. A o sale możemy zapytać się pielęgniarki, powinna nam powiedzieć. - dziwiło mnie to, z jakim spokojem mówiła. Zwykle to ona najwięcej panikowała, a teraz opanowała ją jakaś dziwna rozwaga. Wydało mi się to trochę dziwne. Ale postanowiłam zignorować to, być może to tylko moje odczucia i nic innego. Wyszłyśmy z centrum handlowego, a Kate od razu zadzwoniła po taksówkę. Poczekałyśmy chwilę, aż ona nadjedzie i wsiadłyśmy do niej, przyjaciółka podała adres. Całą drogę siedziałyśmy w ciszy. Jedynie z radia leciała muzyka. Podobno miała być relaksacyjna, ale nie w moim przypadku. Strasznie działała mi na nerwy. Siedziałam jak na szpilkach. Nie wiadomo co z Tiffany, a na dodatek ten blondyn zostawił mi ,,niespodziankę". Z jednej strony chciałam już wiedzieć, co tam jest, ale z drugiej, wolałam dowiedzieć się razem z dziewczynami. To byłoby nie fair w stosunku do nich. Nie lubię gdy ktoś tak postępuje. To niesprawiedliwe. Ale tak właściwie, przecież ja nawet nie wiem od kogo dostałam ten prezent. Odwróciłam się w stronę przyjaciółki, aby zapytać ją o imię chłopaka, jednocześnie przerywając ciszę.
-Tak właściwie, jak on się nazywa? - Kate odwróciła głowę w moją stronę.
-On, znaczy kto? - no tak. Ja i moje źle sformułowane pytania.
-Ten blondyn, co siedział razem z Twoim obiektem westchnień. - zachichotałam cicho pod nosem, widząc minę mojej przyjaciółki, kiedy wypowiadałam dwa ostatnie słowa.
-A no tak. Ma na imię Niall. - odpowiedziała na moje pytanie i z powrotem wbiła wzrok w widok za oknem. Niall. Powtórzyłam sobie w myślach. Nie aż takie brzydkie. W sumie, pasowało do niego. Zanim się obejrzałam, kierowca wycedził przez zęby :
- To tutaj. - dziewczyna zapłaciła mu za usługę, i wysiadłyśmy z auta. Już dawno nie byłam w tym miejscu. I niechętnie tutaj wracam. Ale niestety nic na to nie poradzę. Wypadałoby, a nawet trzeba by było odwiedzić Tiffany. Na pewno tego potrzebuje. A jeszcze bardziej informacji, jak poszło na podpisywaniu płyt. Na bank zżerała ją ciekawość. Tego byłam pewna. Weszłyśmy do budynku. Jakimś cudem odnalazłyśmy oddział dziecięcy. To teraz pozostało jedynie znaleźć jakąś pielęgniarkę. Szłyśmy, rozglądając się, gdzie jest jakakolwiek z nich, aż nagle usłyszałyśmy za sobą czyjś głos:
- Kogo szukamy? - odwróciłyśmy się w tym samym momencie. Stała przed nami kobieta ubrana na biało. Położna znalazła nas szybciej, niż my ją. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wie pani może gdzie leży Tiffany Wood? - zapytałam się jej, zanim Kate zdążyła otworzyć usta.
-Oczywiście, że wiem. Niedawno ją przywieźli. Kim dla niej jesteście? - kobieta zilustrowała nas wzrokiem.
-Przyjaciółkami. - moja towarzyszka odezwała się wreszcie.
-Najlepszymi przyjaciółkami. - dodałam po chwili, zakładając za ucho kosmyk włosów, błąkający się jak do tej pory po moim czole.
-Sala numer 15. Na końcu korytarza, na prawo. - pielęgniarka odwróciła się i zniknęła w pomieszczeniu, z którego wyszła.
Szłyśmy w ciszy. W korytarzu słychać było jedynie stukanie i podłożę szpilek przyjaciółki, które zagłuszyły totalnie moje trampki. Doszłyśmy na miejsce. Uchyliłyśmy delikatnie drzwi do sali i zajrzałyśmy. Leżała pod oknem. Sama. To było do przewidzenia. Zawsze kiedy gdzieś mamy usiąść czy co, zawsze jesteśmy pod oknem. Tak samo jeśli znajdujemy się gdzieś osobno. Weszłam po cichu do środka, Kate zrobiła to samo. Tiffany odwróciła głowę w naszą stronę i obdarowała nas najpiękniejszym promiennym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. Dodatkowo jej zielone oczy i kruczoczarne włosy. Wyglądała pięknie, nawet kiedy znajdowała się w takim a nie innym miejscu.
- I jak poszło? - zaczęła od razu. Wiedziałam o co jej chodzi. Wzięłam stołek, który był pod jej łóżkiem i usiadłam na nim.
-Dobrze, że leżysz. - puściłam do niej oczko.- Mam coś dla Ciebie. Na pewno Ci się spodoba.- Wyjęłam z torebki płytę z autografami chłopaków jej ulubionego zespołu. Podałam jej.
- To wszystko zasługa Maggie.- Kate stała nad łóżkiem Tiff i uśmiechała się promiennie. Obydwie widziałyśmy tą radość, która malowała się na twarzy chorej.- Ale to nie wszystko. Nawet nie uwierzysz, co się stało. - dziewczyna usiadła na boku łóżka. - Niejaki Niall Horan pozostawił naszej małej Mag niespodziankę. - Poczułam na sobie wzrok czarnowłosej przyjaciółki.
-Jakaż tam niespodzianka może być w tym małym pudełku. - wzruszyłam delikatnie ramionami i wyjęłam z torebki swoją płytę.- Chcesz się dowiedzieć? - skierowałam rękę w stronę Tiffany. - Proszę, czekałyśmy na to z Kate specjalnie, abyś była przy tym.
Dziewczyna wzięła ją ode mnie. Otworzyła delikatnie i spojrzała na małą książeczkę, która była w środku.
-Ale tutaj nic nie ma. - spojrzała na mnie.
-Jak to nic? - wzięłam od niej płytę, wyjęłam książeczkę i otworzyłam na stronie, gdzie był Niall. Podałam jej. - Nadal nic nie widzisz? - uśmiechnęłam się triumfalnie ciesząc się z mojego sokolego wzroku. Przyjaciółka zaczęła piszczeć i płakać. Blondynka, która do tej pory cierpliwie czekała, od razu zabrała jej książeczkę.
-O kurwa ! Maggie, widziałaś to? - spojrzała na mnie. Ja nie przyglądałam się temu, co tam było napisane. Jedynie znalazłam jego zdjęcie i kątem oka widziałam jakiś napis markerem.
-Co tam jest? - spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
-Nic takiego, tylko nazwa jego prywatnego konta na twitter'ze i podpis : napisz, proszę. Będę czekał na wiadomość od Ciebie!
-Co?! Pokaż mi to ! - zabrałam od niej tę niespodziankę. Rzeczywiście. Było tam tak napisane. Czyżbym mu się spodobała? Ja? To było niemożliwe. Przynajmniej ja nie mogłam tego pojąć. Ktoś taki jak On, światowej sławy, mógłby mieć każą. Modelkę, pisarkę, bizneswoman, kulturystkę, czy dziennikarkę. Ale dlaczego niby akurat ja miałabym mu sie podobać? Nie, to na pewno nie to. Może po prostu chciał się zapytać o zdrowie panny Woods? Nie dowiem się, póki do niego nie napiszę. Jednak na chwilę obecną on jest nieważny. Teraz liczy się przede wszystkim Tiffany.
-Mówili coś, na temat tego, że tak raptownie zemdlałaś? - uniosłam wzrok znad książeczki.
-Dla mnie nic. Byli już rodzice i rozmawiali z lekarzem. Ale wpierw mnie przebadają, a później powiedzą co było przyczyną. - dziewczyna położyła rękę na mojej dłoni. - Dzisiaj jak napiszesz do Nialla, to daj mi znać, co Ci odpisał. - puściła do mnie oczko.
-Oczywiście, że Cię poinformuję. Też prośby masz do mnie. - zaśmiałam się cicho.
Usłyszałam za sobą dźwięk otwierania drzwi. Odwróciłam się i ujrzałam pielęgniarkę.
-To już koniec wizyty, pacjentka musi odpoczywać. - wstałyśmy wraz z Kate, pożegnałyśmy się z Tiffany i wyszłyśmy bez słowa. Do domu wróciłam już autobusem. Doga minęła mi bardzo szybko. Zanim spostrzegłam, byłam już na właściwym przystanku. Wysiadłam z pojazdu i udałam się do domu. Weszłam do środka i poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam płytę i odpaliłam laptopa. Od razu zalogowałam się na tt i napisałam do Nialla :
- Hej ;)) Dziękuję za niespodziankę! Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, co się stało! W to, że sprawiłeś mi taką fajną niespodziankę. Maggie xx
Wysłałam to pod nick, który mi dał. Teraz pozostało czekać jedynie na odpowiedź. Zamknęłam pokrywę laptopa i położyłam się do łóżka. Bez kąpieli. Ten dzień był tak pełen przygód, że po prostu nie miałam na to siły. Czułam ciężar powiek. Zasnęłam.


_________________________________________________
Przepraszam, że musieliście czekać  na kolejny rozdział tyle czasu. Po prostu w moim życiu ostatnimi dniami dzieje się strasznie dużo, nie mam zbytnio czasu na komputer. Ale w końcu  musiałam go dodać ;))
Myślę, że powinien się spodobać. Domysły mieliście dobre, ale jednak to nie to. Jak myślicie, co będzie teraz? Niall odpisze Maggie czy nie? A co z Tiffany? Macie jakieś pomysły? Ja tak :D

Poza tym rozdział miał być dopiero po 15 komentarzach, no ale skoro aż tak bardzo Wam się podoba, no to napisałam wcześniej. Nie będę aż taka wredna :D Jednak proszę Was bardzo o komentarze, to motywuje do dalszej pracy. Patrzenie jak blog się rozwija... Nie ma nic piękniejszego dla moich oczu jak widzę, że z dnia na dzień liczba wyświetleń stron bloga rośnie. Dziękuję Wam za to ! :-***

Jeśli ktoś chce być informowany o kolejnych rozdziałach, nie ma sprawy ;))
Wystarczy napisać, jestem tutaj : @kitoza1 ;))

środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 4

Świetnie. Po prostu świetnie. Mam wyjątkową możliwość, aby dostać autograf od pięciu bożyszczy nastolatek, ale oczywiście nie mam na czym, aby mi się podpisali. Takie szczęście posiadam tylko i wyłącznie ja. Co prawda nie jestem ich żadną fanka. Lubię piosenkę, jedną, góra dwie tego zespołu. I tyle. Ale świadomość, że wiele dziewczyn na świecie dałoby się pokroić, chociażby za samą możliwość zobaczenia ich na żywo, nie pozwala mi przejść obojętnie. Przecież dla mnie to tylko chwila. Podchodzę, proszę o autograf. Dostaję go. Później wchodzę na eBay, i sprzedaję za jakąś odpowiednią cenę ten świstek papieru z podpisem każdego z nich. I tyle. Zawsze to więcej ubrań w szafie. Ale, chociaż, może płytę z ich autografami sprzedałabym drożej? O tak, główka pracuje ! Zaśmiałam się szyderczo pod nosem.
-Dziewczyny, Wy idźcie do nich, zaraz dojdę. - puściłam oczko w kierunku przyjaciółek i poszłam do Empiku zakupić ich płytę. Szukałam jej dobre dziesięć minut. W końcu podeszła do mnie ekspedientka.
-Może w czymś pomóc? - powiedziała, trzymając ręce za plecami i uśmiechając się promiennie. Miała jeden z tych sztucznych uśmieszków, które ludzie doklejają sobie, kiedy pracują gdzieś, gdzie mają wcisnąć komuś jakieś gówno.
-Tak, chyba będę potrzebowała pomocy. Mianowicie poszukuję płyty pewnego zespołu. A dokładniej ,,One Direction".
-Chwileczkę. - kobieta podeszła do komputera, aby sprawdzić, gdzie leżą te płyty. Po chwili odwróciła się w moją stronę.
-Przykro mi, ale ostatnią sprzedaliśmy dokładnie dwie minuty temu. Ale za to mogę polecić Pani... - wskazała ręką jakieś badziewia na wystawie.
-Nie, nie dziękuję. - wyszłam ze sklepu. No i zajebiście, z mojego zarobku nici. Westchnęłam cicho. Podeszłam do swoich przyjaciółek, które stały już w kolejce do ich idoli. Nie zdążyłam otworzyć buzi, aby powiedzieć im zwykłe ,,Witam ponownie", kiedy usłyszałam za sobą jakieś dziewczyny.
-Wiesz co to kolejka ?! - jednej z nich najwidoczniej nie spodobało się to, że ot tak podchodzę sobie do dziewczyn, które znałam. Postanowiłam ją zignorować.
- Rodzice nie nauczyli kultury ?! My też tutaj czekamy na swoją kolej ! - najwidoczniej kolejna też nie wytrzymała tego, że aż jedna osoba więcej stoi przed nią. Zaśmiałam się szyderczo.
- Widzę właśnie, że czekasz. To Ty tam sobie stój, ja nie bronię. - zaśmiałam się dziewczynie niemalże prosto w twarz i odwróciłam się w stronę swoich przyjaciółek. Zarówno Tiffany jak i Kate, patrzyły na mnie tak, jakbym to nie była ta sama ja. W końcu obie, jak na komendę, wydusiły z siebie jedynie głośne :
- Wow! - oczy jednej i drugiej były widocznie większe z wrażenia.
- Maggie, od kiedy Ty tak niegrzecznie odpowiadasz ludziom? - Kate zjechała mnie wzrokiem.
- Właśnie. Gdzie się podziała nasza prawdziwa Mag, i co z nią zrobiłaś?! - Tif zaśmiała się cicho, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę powiedziałam ja.
- Wiecie, właśnie doszłam do wniosku, że nie będę przez całe życie cichą myszką. W końcu trzeba pokazać, że ma się te swoje zdanie. - wyszczerzyłam się zadowolona sama z siebie. Jak do tej pory nigdy nie pomyślałabym, że ja, mała i niewinna Maggie mogłabym powiedzieć cokolwiek takiego. Nie ważne dla kogo. To nie było w moim stylu. Być może wpłynęła na to ta ekspedientka ze sklepu, ze swym sztucznym uśmieszkiem. Albo to, że moja szafa straciła właśnie kilka ciuchów.
- Kate, to jak myślisz, powiemy jej? - Tiffany spoglądała na moją drugą przyjaciółkę z najbardziej szczerym uśmiechem, jaki kiedykolwiek u niej widziałam.
-Tak, myślę, że już czas. - Kate puściła do Tif oczko, a ta jak na komendę, wyjęła z torebki płytę zespołu, do którego właśnie stałyśmy w kolejce.
-Dobrze wiedziałyśmy, że kiedyś w końcu będziesz jej pragnęła. Przewidziałyśmy to. I teraz, to jest chyba dobry moment. - wysunęła rękę z podarunkiem w moją stronę. - Mamy nadzieję, że niedługo staniesz się jedną z Nas. Będziesz Directionerką. - Zachichotałam cicho pod nosem. Ja i miłość do tego zespołu? Osoby, którym mogę powierzać moje największe sekrety, którym mówię wszystko, naprawdę uważały, że mogę być ich fanką? Chyba sobie ze mnie żartowały. No, ale niech im będzie. Wezmę tę płytę, wezmę podpis chłopaków, pójdę do domu, położę prezent na półce i zapomnę o tym. A za kilka lat, może będzie coś warta. Kto wie. Po długim okresie oczekiwania, wreszcie nadszedł czas, abyśmy podeszły do stolika. Dziewczyny strasznie, ale to strasznie się cieszyły. Mnie to nie ruszyło. Stałam tam, uśmiechając się delikatnie. Pierwszy siedział Zayn. O tak, tego to ja rozpoznam wszędzie. Tylko on tak bardzo podobał się Tiffany. Obok niego miejsce zajmował jakiś z lokami. Brzydki nie był, muszę przyznać. Następnie siedział chłopak w koszulce w paski. Jego imię chyba zaczynało się na literę ,,L", ale nie jestem pewna.  A kolejny kto był? Nikt inny jak wybranek Kate. Liam. Ponoć najpoważniejszy z nich wszystkich. Spojrzałam jeszcze bardziej w lewo i zauważyłam jakiegoś blondyna. Wyróżniał się od nich wszystkich. Cichy, spokojny, w porównaniu do reszty prawie w ogóle się nie uśmiechał. Wyglądał na dość przybitego. Zapewne przyglądałabym mu się dłużej, gdyby nie krzyk Kate.
- Tiffany ! Jezu, Tiff ! Wstań, błagam wstawaj! - spojrzałam na przyjaciółkę, spoglądała w dół. Przeniosłam tam swój wzrok, i zobaczyłam nic innego, jak TIFFANY LEŻĄCĄ NA POSADZCE ! Chwilę później ochrona, masa ochrony i mężczyźni w lekarskich fartuchach. Reszta sprawy potoczyła się bardzo szybko. Powiedzieli, że dziewczyna jedzie na obserwację, bo zemdlała. My z Kate zostałyśmy. Gdybyśmy pojechały z nią do szpitala, nie wybaczyłaby Nam tej szansy spotkania się z jej idolami. Co prawda ona nie mogła tego zrobić, ale na pewno będzie się cieszyła, gdy podpiszą dla niej jej płytę. Podeszłam do Harrego. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cześć. - powiedziałam i przysunęłam w jego stronę moją płytę.- Podpiszesz mi się?
-Jasne, przecież po to tutaj przyszłaś. - chłopak nawet na mnie nie spojrzał.
-A tą też możesz? - położyłam na stole drugą płytę.
-Nie za dużo wymagasz? Jedna powinna Ci starczyć.
-To nie dla mnie, tylko dla przyjaciółki. Miała sama podejść do wielmożnego Pana, jednak nie zdążyła, bo nie była na sile, aby stać tutaj przed Panem. - kiedy podpisał mi drugi krążek, zabrałam go od niego. - Och, dziękuję, żeś raczył Pan w ogóle odezwać się do kogoś takiego jak ja. - Zdenerwowana jego zachowaniem, przesunęłam się w prawą stronę. Wiem, że może być zmęczony tym pisaniem, ale nie musi się wyzywać na ludziach. Nic mu przecież nie zrobiłam. Z podpisami reszty zespołu nie było tak trudno. Z miłą chęcią podpisali mi to, co im podałam. Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu podejdę do tego blondyna. Ponoć był jakąś gwiazdą, jednak nie wyglądał mi na żadnego gwiazdora. Przeciętny mężczyzna i tyle. Ułamki sekund dzieliły mnie do przywitania się z nim. Aż w końcu doczekałam się.
-Cześć. - uśmiechnęłam się promiennie w jego kierunku. Uniósł głowę znad stolika i spojrzał na mnie. Miał piękne, lazurowe oczy. Nie mogłam się od nich oderwać. Patrzyłam się w niego jak głupia.
-Cześć. Masz coś dla mnie do podpisania, czy tylko chciałaś się przywitać? - zaśmiał się cicho, a ja podałam mu dwa albumy do podpisania.
-Niech zgadnę, jeden jest dla tej dziewczyny, którą niedawno zabrali? - podsunął w moją stronę jeden podpisany krążek.
-Tak, owszem. - spojrzałam jak podpisywał moją płytę.
-I co jej jest? - albo mi się wydawało, albo dla mnie jakoś dłużej się podpisywał.
-Zemdlała i zabrali ją na obserwację. - po chwili koło mojej ręki znalazła się rzecz, którą jeszcze do niedawna miałam sprzedać.
-W środku zostawiłem dla Ciebie niespodziankę. - puścił do mnie oczko i wziął od kolejnej fanki jakąś rzecz, aby pozostawić autograf.
Poprosiłam Kate, abyśmy usiadły na moment. Powiedziałam dokładnie,  o czym rozmawialiśmy, a kiedy doszłam do tej niespodzianki, dziewczyna od razu kazała mi sprawdzić co tam jest. Ale ja nie chciałam tego robić. Nie teraz. Dopiero wtedy, kiedy pójdziemy do Tiffany. Chcę, aby ona też była przy tym obecna.

_______________________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę się podoba ;))


                         Czytasz = komentujesz ! 


Kolejny rozdział pojawi się, gdy pod tym postem będzie minimum 15 komentarzy.


+ Serdecznie chciałabym pozdrowić moją koleżankę Kamilę oraz prosiłabym ją, aby nie wymuszała na mnie presji, abym dodała kolejny rozdział. Nie martw się, prędzej czy później napiszę go ! :D

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 3

Skąd on wiedział, że ja tutaj jestem? - ta myśl nie dawała mi spokoju. - Od kiedy to,  on chodzi z dziewczyną po sklepach? Ze mną nigdy się nie wybrał. Przewracałam wieszaki, ot tak aby wyglądało to chodź trochę naturalnie. Nie chciałam iść teraz do kasy, aby mnie zauważył. Jeszcze zacząłby coś gadać na mój temat tej dziewczynie.  A czego jak czego, ale plotek to ja nienawidziłam. Wlepiłam swój wzrok w środek T-shirtów. Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Uniosłam delikatnie wzrok znad ubrań i odwróciłam się w stronę tej osoby.
-Wiem o co chodzi, nie musisz nic mówić. - Tiffany obdarowała mnie swoim ciepłym uśmiechem. To była jedna z wielu rzeczy, która sprawiała że się uśmiecham. Nie musiałam nic mówić. Odwdzięczyłam się jej tym samym.  Ona zdjęła rękę z mojego barku i niespodziewanie mocno mnie przytuliła.
-Nie przejmuj się tym burakiem. Masz Nas. - wyszeptała do moich włosów. Przytuliłam ją delikatnie, a prawą dłonią zaczęłam gładzić delikatnie jej plecy.
-Dziękuję. Dziękuję Wam za to, że zawsze przy mnie jesteście. - Ledwo dokończyłam zdanie i usłyszałam za sobą głos Jon'a.
- Za co to kurwa było?! - odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jak stoi, trzymając się za policzek. Obok niego stała jeszcze jedna dziewczyna... Wytężyłam wzrok i zobaczyłam Kate !
- Ty już dobrze wiesz za co, skurwielu. - wycedziła przez zęby. Widać było, że się go nie bała. Spoliczkowała go najnormalniej w świecie, jakby to z nią zerwał.
-Chodzi Ci o tego kulasa, tak? - zaczął śmiać się szyderczo. - Nie mam zamiaru być z kimś, kto nie chce się pieprzyć. - objął w pasie dziewczynę, z którą przyszedł do sklepu i wyszli stąd. Odwróciłam się w stronę Tiffany.
-To było zamierzone? Ty miałaś odwrócić moją uwagę, przytulając mnie, zaś Kate miała zadanie, aby poważnie z nim porozmawiać? - spojrzałam na dziewczynę, unosząc prawą brew ku górze. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, znalazła się koło nas moja bohaterka.
-Przepraszam Cię Maggie, że nic Ci o tym nie powiedziałyśmy wcześniej. - Kate zaczęła zabawnie wymachiwać rękoma, tak jak zawsze gdy komuś coś tłumaczyła.- Ale wiesz, to był taki przypływ emocji... Po prostu wow ! - zaśmiałam się melodyjnie, wyobrażając sobie całą tę  akcję, która przed chwilą się wydarzyła.
- Dziękuję Wam, moje kochane! - rozłożyłam szeroko ręce, aby obydwie mogły mnie przytulić. Na reakcję z ich strony nie musiałam zbyt długo czekać. Od razu wpadły mi w ramiona.

-Chyba nie muszę Wam mówić, jak bardzo Was kocham? - uśmiechnęłam się promiennie i puściłam delikatnie uścisk.
-Ja Ciebie też! - obie odezwały się niczym w chórze. Zachichotałam cicho pod nosem i bez słowa skierowałam się w kierunku kasy. Zapłaciłam za swoją bokserkę i poczekałam aż dziewczęta też dokonają płatności. Kiedy wszystkie już miały to za sobą, opuściłyśmy sklep.
-To gdzie teraz? - Tiffany spojrzała na mnie, a po chwili przeniosła wzrok na Kate.
-Nie wiem jak Wy, ale ja trochę zgłodniałam. - przyłożyłam rękę do brzucha, aby jeszcze bardziej to okazać.
-Oj tak, odczuwam to samo. - Kate posłała mi promienny uśmiech.- No cóż Tiff, chyba jesteś zmuszona aby pójść z Nami.- dziewczyna wzięła mnie pod rękę i ruszyła w stronę najlepszej pizzerii w galerii. Tiffany, jak do tej pory idąca za nami, w końcu dorównała kroku.
-To kto dzisiaj stawia? - uśmiechnęła się łobuzersko i schowała prawą dłoń do kieszeni dżinsów. - Ja stawiałam ostatnim razem.
-Ty? Ty płaciłaś ostatnim razem? - Kate najwidoczniej zdenerwowała się słowami przyjaciółki. - Chyba kpisz sobie z nas. Dobrze wiesz, że to ja poprzednio płaciłam !
Ja wolałam nie wtrącać się w ich kłótnie. Ja dobrze pamiętałam, że poprzednio to ja zapłaciłam. Ale przecież nie zbiednieję. Szłam koło nich, śmiejąc się melodyjnie. Zapewne ich sprzeczka trwała by nadal, gdybyśmy nie doszły na miejsce. Wzięłam menu i otworzyłam na rodzajach pizzy.
-To którą bierzemy? - przejechałam palcem po karcie, zatrzymując się na Hawajskiej.- Tej jeszcze nie jadłyśmy. Co Wy na to?
- Yeah, może być. - Tiff splotła ręce na piersi i usiadła przy stoliku, który zawsze zajmowałyśmy. W samym kącie lokalu.  Nic się nie odezwałam, zamówiłam pizzę i zapłaciłam za nią. Przysiadłam się do przyjaciółki.
-A gdzie Kate? - rozejrzałam się.
-Tam gdzie zawsze, kiedy ma coś zjeść. - dziewczyna odburknęła mi.
-No tak, zapomniałam. - westchnęłam cicho. Po chwili przyszła do nas, machając delikatnie rękoma, aby szybciej wyschły i mogła normalnie jeść.
- Chyba nic mnie nie ominęło? - spojrzała na mnie.
-Oczywiście, że nie. Chyba, że mam liczyć zamówienie pizzy? - odpowiedziała mi jedynie uśmiechem. Odwróciła głowę w stronę sklepu muzycznego.
-Tiffany, czy wiadomo Ci coś na temat podpisywania płyt? - spojrzała na nią z widocznym zmieszaniem na twarzy.
-Dobrze wiesz, że jestem na gorąco ze wszystkimi informacjami o naszym mieście. Dziś nic ciekawego się nie dzieje. - Tiff wzruszyła ramionami i spojrzała w stronę sklepu.- O w mordę, czy Wy widzicie to co ja?! - Automatycznie odwróciłam się w stronę, gdzie patrzyły dziewczyny.
-Ja widzę jedynie jakiegoś chłopaka z burzą loków na głowie. - wytężyłam swój wzrok.- I jeszcze jeden z nich ma tatuaż na ręce. - Obie dziewczyny spojrzały na mnie.
-Czy to kurwa możliwe aby One Direction byli tutaj ?! - Tiffany złapała za swojego iPhona i weszła na fejsa. Po paru machnięciach palcem po ekranie, uniosła znad niego oczy. - Dziewczyny, trzymajcie mnie! To oni ! - Kate wyciągnęła z torebki swoją mascarę, aby poprawić makijaż. Tiff dodała wpis na tt, aby podzielić się ze wszystkimi. A ja? Ja siedziałam. One miały na ich punkcie niemalże obsesję. Co prawda wiedziałam który to Louis i Zayn, bo oni strasznie podobali się moim przyjaciółkom. Ale reszty chłopaków nie znałam. Dziewczyny wspominały mi czasami o nich, ale przecież jeżeli człowiek czegoś nie chce, to nie zapamięta. Ja nie widziałam w nich nic nadzwyczajnego. Ot, chłopcy. Znani chłopcy. Mogli mieć każdą, więc nawet nie miałam najmniejszego zamiaru aby się nimi interesować.  Jeszcze zadurzyłabym się w którymś z nich i nie przesypiałabym nocy, płacząc dlaczego nie mogę mieć tyle szczęścia jak inne dziewczyny.
-Maggie, idziesz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Kate. Spojrzałam w górę, dziewczyny czekały już tylko na mnie.
-A co z pizzą? -odwróciłam głowę w stronę lady.
-Oj daj spokój Mag, masz szanse spotkać się z bożyszczami nastolatków, a Ty myślisz o pizzy zamiast o nich? - zaśmiały się melodyjnie. W sumie nie dziwiłam im się. Każda normalna nastolatka zaczęłaby piszczeć i wariować tylko dlatego, że widzi ich na żywo. Wstałam z krzesła i razem z nimi wyszłam z lokalu.
-Macie przy sobie ich płyty, aby dostać autograf? - spojrzałam na nie. Każda była uśmiechnięta od ucha do ucha, widocznie podekscytowane. Żadna nie raczyła się odezwać. Z resztą po co ja się pytam, one zawsze noszą ze sobą ich płytę. Gdziekolwiek mają iść.

_______________________________________________

 Tym razem postarałam się chodź troch. Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;))

Mała informacja ode mnie :
Nie liczcie, że dodam kolejny rozdział, jeżeli nie będzie pod tym rozdziałem przynajmniej 10 komentarzy :]
Muszę wiedzieć, że nie piszę tego tylko dla siebie ;)

niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 2


Te podłe uczucie, które czułam za każdym razem, kiedy ktoś mnie zostawiał, wróciło i teraz. Po raz kolejny poczułam  się nikomu niepotrzebna. Jakby wszyscy byli normalnymi ludźmi, a ja trędowata. Pomimo tego, że tyle razy zostałam skrzywdzona przez płeć męską, za każdym razem miałam nadzieję, na lepsze jutro. Na to, że inny chłopak będzie inny. Powoli traciłam nadzieję, że kiedykolwiek kogoś takiego znajdę. Z zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos. To była Tiffany. Uniosłam wzrok znad blatu i spojrzałam w górę. Przyszła razem z Kate. One zawsze wiedziały, czego mi potrzeba. Usiadły na przeciwko mnie, Kate złapała mnie za rękę i zaczęła delikatnie ją gładzić.
-I po co Ci to było?-pierwsza odezwała się Tiffany. Gdyby te słowa wypowiedziane byłyby przez inną osobę, najprawdopodobniej odpyskowałabym i tyle. Jednak wiem, że ona ma dobre zamiary co do mnie. Wiele razy mówiła mi, że mogę do niej dzwonić w dzień i w nocy. O każdej porze. Jednak ja nie mam zamiaru tego wykorzystywać. Wszystko ma jakieś granice.
-Oj Maggie, nie smuć się. Nie warto. Na pewno nie powinnaś się smucić dlatego, że ten palant zakończył Wasz związek. Przynajmniej nie musiałaś marnować ani chwili dłużej na bycie z nim.- Kate uśmiechnęła się do mnie pocieszająco. Wyjęłam z torebki chusteczki i wytarłam zapłakane oczy.
-Dziewczyny macie rację. To jest skończone zero. - pociągnęłam małego łyka szejka. Tiffany podsunęła się do mnie ze swoim krzesłem. Kate poszła w jej ślad. Obie dziewczyny przytuliły mnie mocno.
-Dziękuję. Dziękuję, że zawsze przy mnie jesteście.- Objęłam je obie. Na mojej twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
-Dziewczynki, co powiecie na małe szaleństwo? - Kate puściła nas z uścisku. Spojrzała na twarz z każdej z nas i zafalowała zabawnie brwiami.- No wiecie, tak dla rozrywki i poprawy humoru.
-Czemu nie. Przecież zakupy jeszcze nikomu nie zaszkodziły. - wstałam od stolika, zabrałam z niego pudełko po napoju i wyrzuciłam opakowanie do kosza. Dziewczyny wyszły w tym czasie na zewnątrz i poczekały tam na mnie. Zaczęłyśmy wolno iść w stronę naszego ulubionego centrum handlowego. Moje przyjaciółki rozmawiały na temat zbliżającego się programu  w którym miał wystąpić jakiś tajemniczy gość. W sumie nie interesowało mnie to zbytnio. Wiedziałam, że na pewno będą chciały mnie wyciągnąć, abym poszła z nimi i zsiadła na widowni. Tego mogłam się spodziewać. One zawsze znajdowały w necie jakieś wejściówki vip czy zwykłe bilety aby siedzieć na widowni. Nie wiedziałam skąd one to biorą. Kiedyś zapytałam się o to Tiffany, ale ona raptownie zmieniła temat, więc nie chciałam tego drążyć. Cieszyłam się, że za każdym razem, kiedy znajdowały coś dla siebie, kupowały i dla mnie. Dzięki nim nie siedziałam całymi dniami w domu. Wręcz przeciwnie, prawie mnie tam nie było. Rozejrzałam się po okolicy, aby sprawdzić gdzie już jesteśmy. Jeszcze dokładnie 5 minut drogi i będziemy na miejscu. Przez cały czas naszej wędrówki, nie odezwały się do mnie słowem. Być może nie chciały drążyć tematu. Może chciały pozostawić mnie z myślami sam na sam. Tego nie wiem. Zastanawiałam się bardziej, czy oby na pewno powinnam być teraz tutaj, gdzie jestem. Czy powinnam iść z nimi do centrum pomimo tego, że przeszło 20 minut temu zerwał ze mną chłopak. Jednak ja nie jestem jakąś typową nastolatka, która tuż po zerwaniu pobiegnie do swojego pokoju i zacznie płakać w poduszkę. O nie. To było kiedyś. Obecnie to jest już rutyna. Co prawda cholernie boląca, ale jest. Niestety.

Przekroczyłyśmy drzwi wejściowe do galerii. Jak zawsze nie wiedziałyśmy w którą stronę iść najpierw. Prawo czy lewo?
-Zacznijmy zakupy chodź raz od lewej strony. Tak dla odmiany.- Kate skierowała się w lewym kierunku. Zwolniła krok i poczekała, aż dojdziemy do niej.
-To jaki sklep najpierw? -Tiffany spojrzała na mnie z widocznym zaciekawieniem. Uniosła prawą brew ku górze, aby bardziej to okazać.
-Myślę, że H&M będzie dobry na początek.- Przeszłyśmy przez bramkę i każda z Nas poszła w inną stronę. Moja uwagę przykuły bokserki z nadrukami. Kate poszukiwała szortów, zaś Tiffany zaczęła oglądać sukienki. Każda z Nas wybrała coś dla siebie. Ja nie musiałam nawet przymierzać swojej bokserki, już na oko widziałam, że będzie dobra. Jednak dziewczyny wolały wpierw sprawdzić, czy na nie pasuje, przed kupieniem rzeczy. Obie poszły do przebieralni i wyszły po niemalże tym samym czasie.
- I jak? - Tiffany okręciła się, a jej sukienka delikatnie zafalowała.
-Jak dla mnie bomba! - zilustrowałam ją wzrokiem i uśmiechnęłam się promiennie.
-A ja jak wyglądam w tych szortach? - Kate spojrzała na mnie, robiąc oczy małego szczeniaczka.
-No wiesz, wylewa Ci się trochę tłuszczyku tu i tam, ale poza tym jest okej. - wszystkie trzy wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Trzeba przyznać, że kto jak kto, ale Kate to figurę miała idealną. Szkoda tylko, że nie wierzyła Nam. Wyszłyśmy z przebieralni, już miałyśmy iść do kasy, kiedy zauważyłam Jon'a. Był w tym samym sklepie co my. Z nową dziewczyną. Za rączkę. To był przykry widok.
-Poczekajcie, może jeszcze coś sobie znajdę. - odeszłam do kasy, schowałam się między półkami i udałam, że czegoś szukam.

______________________________________

Mam nadzieję, że podoba Wam się ten rozdział. Ja czuję, że jest on dość słaby ;<
Postaram się podciągnąć w kolejnym rozdziale ;)
Byłabym wdzięczna, gdybyście zagłosowali w ankiecie :D

+ Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, piszcie do mnie na tt : @kitoza1 ;))